15 lipca 2010

Przystanek Alaska odcinek drugi…

Category: Podróże po USA,Work and Travel — Tags: , , , – krystianek @ 16:13

Jest 28. Maja, siedzę w Dublinie pada od tygodnia, z pracą kiepsko – kryzys (chyba najpopularniejsze słowo 2009 roku). To nie to… nie to miejsce, nie ten czas, nie Ci ludzie. Dzwonię do biura. Wiem, że z czasem nie stoję za dobrze – gdy wyjeżdżałem za pierwszym razem na Work&Travel, skuszony zniżką za bilety lotnicze wszystkie formalności zacząłem załatwiać już w październiku, w lutym spotkanie z pracodawcami w Krakowie, podpisanie kontraktu, w kwietniu wizyta w konsulacie, i końcem maja byłem już w Stanach… Tym razem końcem maja przypominam sobie o Work&Travel… Miałem nadzieję, że załapię się jeszcze na jakiś krótki sezon na Alasce od połowy lipca do końca sierpnia – krótki ale intensywny, co dawało szansę zarobienia tyle co w całe wakacje pracując po 8h. W słuchawce słyszę, że powinno się coś znaleźć – mam zadzwonić jutro. Dzwonię… „Posłuchaj. SIlver Bay Seafoods w Craig buduje nową przetwórnię, potrzebują 2 osoby na wczoraj – wyżywienie, zakwaterowanie i transfer z Seattle gratis. Przyjdź dziś z kompletem dokumentów.” A ja na to, że dziś (piątek) to nie bardzo, że jestem w Irlandii i mogę być w poniedziałek. „OK. niech będzie poniedziałek, Craig masz zaklepane”. A jak! Fuksiarz… I całe szczęście, że są tanie linie lotnicze… W poniedziałek byłem w Krakowie. Złożyłem dokumenty, podpisałem kontrakt, zostawiłem indeks i paszport. Pozostało czekanie na niezbędne dokumenty DS-2019 przesyłane z CETUSA i na wizę (z tego tytułu, że nie wyjeżdżałem pierwszy raz nie musiałem stawiać się w konsulacie osobiście). Dostałem gwarancję, że w dwa tygodnie wszystko będzie załatwione i zostałem szczęśliwym właścicielem biletów lotniczych na trasie Warszawa – Amsterdam – Seattle z datą 16. Czerwca .

Przed wylotem pozostało mi jeszcze tylko odwiedzić promotorkę „Pani Profesor bronię się jednak we wrześniu…”, polecieć w odwiedziny do mojej dziewczyny, która kończyła Erasmusa w Genui (tanie linieJ), zjechać na kilka dni do domu w Bieszczady, spakować się i w drogę…

Na lotnisku szybko zweryfikowałem, że nikt nie leci do Craig razem ze mną, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Szybkie transfery na kolejnych lotniskach i po ok. dwudziestu godzinach ląduję hydroplanem (taka awionetka z pływakami) między malowniczymi wyspami, na wodzie przy wyspie Craig. Przywitał mnie kolega, którego… spotkałem dwa lata temu na Work&Travel. Świat jest jednak mały…

A potem to już poszło z górki. Szybka aklimatyzacja, na początku towarzystwo kameralne bo sezon zaczynał się za parę tygodni, praca siedem dni w tygodniu, piątkowe wyjścia do baru. Później z dnia na dzień pojawiały się nowe twarze: liczna ekipa z Serbii, grupka z Bułgarii, Turcji, Polski, Meksyku, parę osób z Ukrainy, Ekwadoru, Chin, Czech i… tak pewnie kogoś pominąłem.

Zaczął się sezon pełną parą, z konieczności ograniczyliśmy wyjścia do baru… a gdy zdarzały się przerwy w dostawie ryb był czas na odespanie, regenerację sił. Co wytrwalsi szli w góry, na basen grali w piłkę.

Nim się obejrzałem nastąpił koniec sierpnia. Ekipa zaczęła się przerzedzać, nastał czas rozstań i powrotów. Część osób szukała jeszcze pracy na południu. Niektórzy wracali prosto do domów z krótką przerwą na zakupy w Seattle i planami zakupu auta w kraju, ktoś wykupił All inclusive na Hawajach za śmieszne pieniądze, kilka osób robiło sobie wycieczkę po zachodzie USA, ktoś wracał przez Meksyk, ktoś przez Japonię, Chiny i koleją Transsyberyjską, ktoś leciał zwiedzać Australię. Każdy miał swój pomysł na spożytkowanie zarobionych pieniędzy.

Pomyślałem sobie, że po sezonie 2009 pozostało już tylko wspomnienie. Ale zaraz… „Bracie jakbyś kiedyś chciał przyjechać do Turcji. Czy w Stanbule czy w Ankarze nie płacisz za nic. Zapraszamy”; „Wpadnij do nas do Vojvodiny, do Novego Sadu”; „Eee tam Serbia, nawet dostępu do morza nie mają – zapraszamy do Nas, do Burgas”; „Jakbyś kiedyś był w Ameryce Południowej koniecznie zajrzyj do Quito”.. Zajrzę, wpadnę, skorzystam! I już wiem, że po pobycie w Craig pozostało Aż wspomnienie.

2 komentarze

No comments yet.

RSS feed for comments on this post.

Sorry, the comment form is closed at this time.