30 lipca 2010

Jaki ten świat mały…

Początek października, zakończony kontrakt w Hershey, więc czas przeznaczony na legalną pracę w USA z programem Work and Travel dobiegł końca. Teraz należy spożytkować zarobione pieniądze w USA. Czas na realizację marzeń! Plan „american trip” ambitny, ale niestety ograniczony czasowo…Na początek San Diego. Po zakwaterowaniu się w motelu wyruszamy do SeaWorld …i od razu miła niespodzianka. Polak który przeszedł całe Stany Zjednoczone pieszo.

Alec wolał używać swojego drugiego imienia Mario. Urodził się w Polsce, wyemigrował do Ameryki jako uchodźca. Na początku pracował i mieszkał w Nowym Yorku później przeniósł się z rodziną do San Diego, do Kaliforni. Tu otworzył kawiarnię, Hancock Street Café – do której
weszliśmy zapytać o drogę. Po wymianie kilku zdań szybko wyjaśniło się, że Mario jest Polakiem, który prowadzi bardzo specyficzny lokal – Elvis Presley od frontu, perkusja, gitary, Marilyn Monroe w środku, na ścianach mapy i zdjęcia, a w ogrodzie zaparkowany stary Camper… Mario ucieszył się na widok rodaków i od razu zaczął snuć swoją historię… Po krótkim pobycie w więzieniu – nie godził się na ówczesną rzeczywistość postanowił, że dalej żyć tak się nie da i wyemigrował z Polski w 1986 roku razem z żoną … Najpierw zakotwiczyli w Nowym Jorku gdzie też prowadził własny sklep. Pewnego dnia sprzedali wszystko i postanowili się przenieść na zachodnie wybrzeże, padło na San Diego – totalna zmiana klimatu. Tutaj rodzinę dotyka tragedia – jego żona i matka ich trójki dzieci, umiera na raka szyjki macicy w 1999 roku. Mario przez długi czas nie mógł się z tym pogodzić. Dużo czasu zajęło mu dojście do siebie, nie potrafił pozostawić śmierci swojej żony w niepamięci. Mario postanowił wyruszyć do Waszyngtonu. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że nie wziął ze sobą ani centa, karty kredytowej, telefonu komórkowego, ubrał się w smoking przypominający Charlie Chaplina i Benny Hilla w jednym i postanowił iść przed siebie nie korzystając z żadnych środków lokomocji i licząc na ludzką życzliwość w kwestii jedzenia i jakiegoś miejsca do spania. Od śmierci żony uważa on, że lekarze, towarzystwa ubezpieczeniowe i firmy farmaceutyczne czerpią wielkie korzyści z leczenia raka i nie opłacalnym byłoby znalezienie leku na tę chorobę. Jego celem jest Biały Dom i otrzymanie deklaracji od prezydenta USA, że rząd przeznaczy więcej środków na rozwój badań mających na celu wynalezienie leku na raka. Wacławski wyruszył 1. kwietnia (miał wtedy 50 lat) szybko zdobywając rozgłos. Jego prywatna „walka” była wielokrotnie pokazywana w TV i w lokalnych gazetach. Podczas podróży Mario zbierał podpisy od ludzi popierających walkę z rakiem.

Po kliknięciu krótki filmik–> Pieszo z San Diego do Waszyngtonu

Jak na początek wycieczki dosyć pouczająca lekcja…

Brak komentarzy

No comments yet.

RSS feed for comments on this post.

Sorry, the comment form is closed at this time.